Wdech, wydech, wdech, wydech, wdech...
Nie ma nic gorszego, niż debiut w fandomie, w którym inni wymiatają, brrrrrrrr.
Z serii napisane szybko, pod wpływem chwili i nic odkrywczego (z założenia, nie miało być), wymyślone najprawdopodobniej gdzieś między myciem kubka a widelców, wklejone bo Idril mnie zmusiła póki mam odwagę
(
Read more... )